Niedziela... ostatni bądź dla niektórych pierwszy dzień tygodnia, występujący między sobotą a poniedziałkiem. Dzień wolny od pracy, dzień odpoczynku...
Odpoczynku?? Nie dla nas...:P Chociaż tym razem trasa wydawała się dużo łatwiejsza... kierunek Hel!!!:)
Mimo niezbyt ładnej pogody - pochmurno, wieje i chyba zaraz zacznie padać...;/ - wyjeżdżamy z samego rana (ok. 8.00) Becia znowu nas opuściła!!:( Dziołszka stwierdziła, że woli sobie dłużej pospać, a na Hel przyjedzie pociągiem...
Na Hel prowadzi bardzo ładna ścieżka rowerowa. Super zrobiona, można na niej poszaleć... Niestety jest niedziela, a do tego wakacje więc bardzo dużo turystów, którzy nie odróżniają chodnika dla pieszych od ścieżki rowerowej... My bez balastu na rowerkach, więc chcieliśmy "rozwinąć skrzydła", ale piesi i obawa o swoje i ich bezpieczeństwo to uniemożliwiają... :( (niektórym - czyt. Arkowi udaje się zaszaleć na maxa)
Proszę nie mieć nadziei, że ta ścieżka tak na całej długości...:) Absolutnie... Gdzieś za Juratą ładna ścieżka rowerowa, zmienia się i prowadzi przez las... Jakby była ładna pogoda i mielibyśmy czas to pewnie taka jazda sprawiałaby nam przyjemność, ale niestety warunki nie były sprzyjające...:(
W drodze na Hel zatrzymujemy się w kilku miejscach zobaczyć tutejsze powojenne fortyfikacje...
fot. Michał
fot. Michał
fot. Michał
Na miejscu jesteśmy ok godziny 11.00, a że pora odpowiednia na kawę to szukamy jakiejś knajpy... Niestety pada coraz bardziej... :(
fot. Michał
Po kawie, piwie czy innym obiedzie ruszamy dalej... Asior z Michałem postanawiają, że będą wracać pociągiem do Władysławowa. Natomiast reszta wybiera się na poszukiwanie słynnych fok... Znaleźliśmy!! :) Niestety długa kolejka do kasy z biletami więc obejdziemy się smakiem...:)
W samym Helu jeździ się bardzo źle! Wszytko przez pieszych, których jest tam mnóstwo... pogoda nie bardzo dopisuje więc wracamy...
W drodze powrotnej na odcinku Hel - Jurata rezygnujemy ze ścieżki rowerowej i wybieramy normalną drogę... Panowie kierowcy bardzo się z tego powodu na nas denerwują, bo droga kręta, wąska i duży ruch... Ale co mamy zrobić??<bezradny>
We Władysławowie jesteśmy ok. 16.00. Miały być jeszcze zakupy, ale w naszym ulubionym sklepie - BIEDRONCE - panuje chaos i kolejka dłuuuuuuuuuga.... więc rezygnujemy.... Szybka toaleta i idziemy na obiad do tej samej knajpy co wczoraj...
Po obiadku postanowiliśmy zaopatrzyć się wreszcie w jakieś pamiątki:) a przy okazji pozwiedzać trochę Władysławowo. Rozpogodziło się, więc dziewczyny dzielnie weszły na wieżę widokową (Arek się bał:P). Odwiedziłyśmy również kilka sklepów, co chyba się Arkowi nie do końca podobało...:) ale nie miał wyjścia - musiał iść z nami!!:D
PODSUMOWANIE:
przejechane - 80km
nocleg - 0zł
Po obiadku postanowiliśmy zaopatrzyć się wreszcie w jakieś pamiątki:) a przy okazji pozwiedzać trochę Władysławowo. Rozpogodziło się, więc dziewczyny dzielnie weszły na wieżę widokową (Arek się bał:P). Odwiedziłyśmy również kilka sklepów, co chyba się Arkowi nie do końca podobało...:) ale nie miał wyjścia - musiał iść z nami!!:D
PODSUMOWANIE:
przejechane - 80km
nocleg - 0zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz