piątek, 16 lipca 2010

kierunek Łeba...:)

rano opuściła nas Aćka...:( wymyśliła se, że pojedzie do Hiszpanii do Santiago de Compostela...:) tak nam się smutno bez niej zrobiło...

bez Aćki pedałujemy dalej... pogoda nam sprzyja więc nie spieszymy się wcale...:) planowana trasa to ok. 86km czyli tak jak zwykle -  nie będzie problemu... :) skoro mamy sporo czasu to rozpoczynamy od śniadania i kawy na plaży w Darłówku... rozłożyliśmy się jak wielkie państwo:) do tego butla z gazem i kawusia:) normalnie marzenie... dopiero godzina 8.00 więc na plaży bardzo mało turystów...
ruszamy więc powolutku oznakowaną ścieżką rowerową niestety w przewadze piaskową... ;/ nasze rowery tego bardzo nie lubią...:(


Wicie

Kolejny przystanek w serwisie rowerowym w Ustce. Kilka poważniejszych napraw więc zeszło nam prawie godzinę... Ale za to mieliśmy okazję poznać Dżekiego:)
 
Dżeki
Skoro mamy sporo czasu, postanowiliśmy również zamoczyć się w morzu... znaleźliśmy ustronną dziką plażę za Ustką... To był nasz pierwszy raz z morzem na tym wyjeździe!!:) więc uciechy było mnóstwo!! :)
"Cicho, cicho, bo idzie!!" 
Potem jeszcze szybki obiadek na plaży i jedziemy....
  
Wreszcie zebraliśmy się i ruszyliśmy dalej w stronę Łeby... No i wtedy okazało się najgorsze... Gdzieś nie wiadomo gdzie źle skręciliśmy... i dupa... nadrobionych mamy ok 30km.... do Łeby jeszcze daleko a już po 14.00... no to w te pedały i ciśniemy... niestety trasa prowadzi przez las i jest w przewadze piaszczysta... choćby nie wiem jak się chciało, to jechać się szybko tamtędy nie da... jak jest jakiś asfalt to przyśpieszamy... Gdzieś tam kiedyś ktoś znalazł informację na necie, że można dojechać na rowerach do Kluk i stamtąd promem przez Jezioro Łebsko prosto do Łeby... Informacja ta okazała się nieprawdziwa - PROM NIE KURSUJE OD OK 5LAT!!! tak więc pozostaje nam pedałowanie do celu....

Kluki

mimo zmęczenia humory nam dopisują.. ale przed nami najgorsze... :(
na mapie jest zaznaczona ścieżka rowerowa przez Słowiński Park Narodowy, ale to chyba tylko formalność... Ścieżka rowerowa (żółty szlak) wygląda tak: szerokość - ok. 40cm, sam piach i dziury, kręta strasznie do tego wszystkiego po obu stronach dwumetrowe chaszcze... a... i nie można zapomnieć o komarach i końskich muchach... :( żadne OFFy itp. nie mają z nimi szans!!!!!
Trasa przez Park ma ok. 20km - pokonywaliśmy ją ponad 2 godziny... Jeśli się komuś nie spieszy to jak najbardziej polecam...:)

Dotarliśmy już na 'przedmieścia' Łeby - było ok. 20.30. Chcieliśmy już kontynuować jazdę dalej ścieżką rowerową, ale spotkaliśmy bardzo życzliwego pana - Ślązak z Niemiec - który odradził nam jazdę ścieżką, która podobno jest piaszczysta. Tak więc wybraliśmy normalną drogę asfaltową z dużym natężeniem samochodów.
Jak dotarliśmy do Łeby było przed 22.00, a my nie mieliśmy załatwionych żadnych noclegów... Nadzieja był w Aćce, która siedziała w Warszawce i próbowała nam przez neta coś zorganizować... niestety bezskutecznie... w Łebie są Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Nie mogliśmy się wcześniej do nich dodzwonić, więc po prostu pojechaliśmy do nich... Oblatów nie było w domu - pewnie na jakiejś imprezce byli...:D dowiedzieliśmy się nawet, że wynajmują salki turystom, które akurat są wolne... czekaliśmy trochę, ale Oblatów jak nie było, tak nie ma... 
Trzeba było zabrać się za szukanie czegoś innego. Na szczęście udało się... Już po godzinie 22.00 mieliśmy pokój teoretycznie 2 osobowy. Czyli łóżko małżeńskie, kanapa dwuosobowa, podłoga i łazienka... Nam w zupełności wystarczy. Zostawiliśmy tylko bagaże i szybko na miasto na Kebab z Gitarą. Potem kolej na łazienkę i śpimy... :]

PODSUMOWANIE:
przejechane - 122km!!!!!!!
nocleg - cały pokój 150zł, czyli ok 21zł/osoba

Foto z tego dnia by Michał

1 komentarz: