Mimo zmęczenia po wczorajszym dniu, wstaliśmy w miarę wcześnie tj. ok 7.00. Szybkie pakowanie i wyjście do sklepu po zakupy. Później jeszcze śniadanko w towarzystwie miłego pana właściciela domu, w którym spaliśmy poprzedniej nocy.
Trochę nam pan poopowiadał o Łebie i w ogóle... ruszyliśmy w drogę z nadzieją, że z planowanych dzisiejszych 70km nie zrobi się 120...:D
"Ta droga długa jest.... nie wiadomo czy ma kres..." :)
Jechało się dobrze. Nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno... były krytyczne momenty, takie jak górka tuż za Łebą, pod którą nieliczni wyjechali na rowerze... inni musieli z nich zejść... :)
Z uwagi na trudy poprzedniego dnia postanowiliśmy, że zrobimy sobie dłuższą przerwę na plaży. Wybór padł na Karwię. Zanim dojechaliśmy na miejsce zjedliśmy co nieco w samej Karwi - jedni coś słodkiego, a inni coś konkretnego:)
Spotkaliśmy też pewną panią, która razem z synem jechała po Polsce od gór Świętokrzyskich - oczywiście na rowerze - z całym wyposażeniem, tzn. namiot i inne gadżety...:) Jak nam powiedzieli, że ich dniowy rekord to ponad 200km, duma z wczorajszej trasy zniknęła nie wiemy gdzie...:P
A więc czas na plażowanie... trochę zajęło nam szukanie odpowiedniego, ustronnego miejsca. Gdy zaparkowaliśmy pojazdy, szybko przebraliśmy się i do wody... Niestety trochę się rozczarowaliśmy... woda zimna... brrryyy... nie było tak fajnie jak wczoraj...;/ a z plaży wygoniły nas nadciągające burzowe chmury...
Nie pozostało nam nic innego jak na rower i uciekać...
Wiedzieliśmy, że do Władysławowa już niedaleko, więc odwiedziliśmy jeszcze latarnie morską w Rozewiu.
Marek
Basia i Arek
Rozewie
Michał
Z Rozewia do Władysławowa to już tylko rzut beretem... Po drodze natrafiliśmy na duuuuuży korek i mnóstwo turystów... jednak dzięki naszym jednośladom udało nam się to bardzo sprawnie ominąć...
Nocleg we Władysławowie mieliśmy zorganizowany u braci Chrystusowców... Jak tylko wjechaliśmy na plac kościelny to lunął deszcz - jakby ktoś gichał wiadrami z nieba... mieliśmy wielkie szczęście, że nie przyjechaliśmy 5 minut później...
Pokoje razem z łazienką w miarę okej... dziewczyny w dwóch pokojach po dwie... zaś faceci w trójkę w jednym pokoju...
Teraz pozostało nam tylko doprowadzić się do stanu używalności i ruszamy na miasto!!:)
Znaleźliśmy fajną knajpkę... niestety deszcz dalej lał i kapało trochę z dachu:( ale jedzonko pychota... i oczywiście po browarku...
Zaopatrzeni na wieczór z nastawieniem na imprezę wracamy na miejsce noclegu...:D Niestety znowu zmęczenie z nami wygrało i wszyscy padli jak muchy... jutro Hel....:)
Zaopatrzeni na wieczór z nastawieniem na imprezę wracamy na miejsce noclegu...:D Niestety znowu zmęczenie z nami wygrało i wszyscy padli jak muchy... jutro Hel....:)
PODSUMOWANIE:
przejechane - 70km
nocleg - 25zł -> cena za dwie noce (dziś i jutro)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz