Na ten dzień czekali chyba wszyscy!!:) Wiązało się z nim wiele oczekiwań, ale chyba zostały spełnione...
Wstaliśmy bardzo wcześnie... o 6.00 rano byliśmy już w porcie w Kołobrzegu. Zbędny balast został w schronisku, ale nie było się co oszukiwać - łatwiej niż zwykle nie będzie, przede wszystkim ze względu na teren bardziej pagórkowaty niż polskie Pomorze...
Sam przejazd nas trochę szarpnął (250zł z rowerem), ale warto było.:) Aćka już na statku zarwała jakiegoś miłego pana, dzięki czemu mieliśmy wygodne miejsca siedzące w środku:) Było miło i wesoło, ale spać nam się chciało, więc nie trzeba było długo czekać, jak wszyscy "przycięli komara"...
fot. Aćka
Niestety nie obyło się bez "żigodanio":( tym razem ofiarą padł nasz Asiorek... <przytul>
Godzina 11.30 jesteśmy na miejscu.
"Gdy Bóg zakończył stwarzanie Skandynawii,
zostało mu trochę z wszystkich pięknych rzeczy Północy.
Wrzucił je do Bałtyku i tu powstał Bornholm."
zostało mu trochę z wszystkich pięknych rzeczy Północy.
Wrzucił je do Bałtyku i tu powstał Bornholm."
Bornholm to duńska wyspa w południowo-zachodniej części Bałtyku i jest najbardziej na wschód położonym okręgiem administracyjnym Danii.
Wyspa uważana jest za raj dla rowerzystów, ponieważ jest tu wiele ścieżek rowerowych. Łączna długość tras rowerowych na Bornholmie to ok. 235 km, obwodnica wyspy to długość ok. 105 km. Skrajne punkty z północy na południe są oddalone o 40 km, natomiast ze wschodu na zachód odległość to 30 km.
Także nie można było pominąć w planie podróży takiej atrakcji.:)
Pogoda nam dopisała, niestety tak wysoka temperatura połączona z wieloma pagórkami bardzo osłabia. Wyjechaliśmy praktycznie w samo południe i niestety nie mieliśmy za dużo czasu. ponieważ o 16.30 musieliśmy być z powrotem w Nexo - trzeba było jakoś wrócić do Kołobrzegu.
Tym razem niestety bez Beci, która zrobiła sobie dzień wolnego od roweru i postanowiła zwiedzać Bornholm autokarem.
Tym razem niestety bez Beci, która zrobiła sobie dzień wolnego od roweru i postanowiła zwiedzać Bornholm autokarem.
Trasę zaczęliśmy w Nexo i kierowaliśmy się na północ. Naszym celem było Allinge. Po drodze kilka postojów przy wiatrakach, kilka ładnych fotek. Widoki wymarzone! Cały czas jechaliśmy wzdłuż wybrzeża. Niestety na jednym zakręcie zgubili się nam Asior i Michał - ponoć niechcący, ale kto ich tam wie:D
Trzeba przyznać Duńczykom, że ścieżki rowerowe mają wypasione... równiutkie, żadnych dziur i przede wszystkim żadnych pieszych na nich. ok 15.00 dojechaliśmy do Gudhjem. Po konsultacjach stwierdziliśmy, że wolimy sobie odpocząć i wrócić spokojnie do Nexo, niż gonić się jeszcze do Allinge. Znaleźliśmy ładną miejscówkę niedaleko wyjątkowo czystego Bałtyku - aż nie możliwe, że to ten sam Bałtyk co w Polsce.
Z Gudhjem wróciliśmy w dwóch grupach: Aćka, Marek, Arek i mała Basia wybrali nową trasę - bardziej w głąb wyspy. Zaś Asior, Alut i Michał wrócili tą samą, którą wcześniej.
W Nexo byliśmy troszkę wcześniej niż zamierzaliśmy, więc trzeba było trochę poczekać na zaokrętowanie. Jak już nam się udało wsiąść na prom, to tym razem wybraliśmy miejsca na wolnym powietrzu. Był straszny upał, więc wydawało nam się, że to dobry wybór. Jak tylko prom ruszył okazało się, że jednak nie.:( Strasznie wiało i mimo słońca było coraz zimniej, na co nie wszyscy w pełni się przygotowali. Tym razem czas płynął dużo wolniej niż w drodze na wyspę. Z nudów Aćka zorganizowała na pokładzie 'zawody' sprawnościowe - aż się załoga z nas śmiała:)
Nasze miejsca były jednak dobre ze względu na widoki. Zaś ten oklepany zachód słońca nad morzem:P Po jakimś czasie troszkę zgłodnieliśmy - każdy wyciągnął, co miał (nie było tego zbyt wiele) i dzielił się z resztą. Choroba morska tym razem zaatakowała małą Basię. Było tym gorzej, że po zachodzie słońca zaczęło strasznie bujać - do tego stopnia, że załoga prosiła wszystkich pasażerów o wejście do środka.
W Kołobrzegu byliśmy przed północą. Od razu udaliśmy się na Kebab z Gitarą do zaprzyjaźnionej knajpy.:) Chyba dawno nikomu tak nie smakowało... No i w stronę spania... Miejscówa ta co wczoraj, więc wszyscy przejmowali się tym, że dziś nie jest nam dane porządnie się umyć (basen czynny tylko do 22.30), a tu okazało się, że mamy większy problem - schronisko zamknięte i nie bardzo ma nam kto otworzyć. Po kilku telefonach, krzykach, gwizdach jakoś się udało... Umywalki nie były takie złe!!:) można było się doprowadzić do stanu i zapachu użyteczności po całym dniu jazdy. :) PRAWIE wszyscy z nich skorzystali!!:)
jednogłośnie dzisiejszą trasę uważamy za bardzo udaną!!!! Szkoda tylko, że tak krótko... Ale na pewno na Bornholm jeszcze wrócimy, następnym razem na dłużej...
PODSUMOWANIE:
przejechane - 60km
koszt promu - 250zł z rowerem
nocleg - 9zł za osobę (tak jak wczoraj)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz