Dziś mogę powiedzieć, że to był najtrudniejszy dzień podróży...
Jak na sam początek, to pogoda nieźle dała nam w kość...:( było chyba z 40 stopni, wiec jechało się masakrycznie...
No ale po kolei:)
wyjechaliśmy pociągiem z Poznania do Szczecina trochę po 6.00, tak że na miejscu byliśmy ok 8.30. W pociągu okazało się, że w Poznaniu pan sprzedał nam bilet nie na ten cug co trzeba tylko na taki co jedzie za nami (oczywiście jedzie wolniej). Tak więc dopłaciliśmy ile było trzeba i było git!:)
w trakcie jazdy 'królował' kawał o kebabie z gitarą i tak nam zostało już do końca wyprawy:D
w Szczecinie szybkie śniadanko:) i w drogę...
początek był trudny, bo nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedniej drogi do Wolina... więc pozwiedzaliśmy miejscowe chaszcze:P z pomocą tubylców znaleźliśmy odpowiednią trasę... słońce grzało, więc konieczny był krem do opalania i czapki!!
Pierwszą panę złapała Becia:) jak się później okazało, był to dopiero początek... chłopaki sprawdzili się jako mechanicy!:) więc jedziemy dalej...
prawdziwą mordęgą był dosyć długi (ok. 10km - może mi się tylko teraz tak wydaje) odcinek drogi w miejscowości o niezapamiętanej nazwie... Ów droga była w remoncie... A remontowano ją w następujący sposób: na wylany wcześniej roztopiony smar (lub coś w tym rodzaju) wysypano drobny asfaltowy żwirek:( u nas na Śląsku czasem łata się tak dziury w drogach, ale tam była tym zrobiona CAŁA droga!! nie było sposobu, żeby to ominąć... dodajcie sobie do tego 40stopni upału i wyobraźcie sobie jak my wyglądaliśmy! całe rowery oblepione lepikiem - mojego ciągle nie umiem wyczyścić, do tego jeszcze ciuchy i sakwy... Jakby tego było mało to jeszcze 3 dodatkowe pany!!:(
tak wyglądały nasze oponki:(
jedziemy, jedziemy, jedziemy... słońce świeci, świeci i grzeje.... znaleźliśmy fajne miejsce na postój jakieś niecałe 20km przed Wolinem... dużo cienia, trawy i rzeczka... więc teraz godzina laby!!! pomoczyliśmy nogi, odpoczęliśmy...:)
i poznaliśmy nowego znajomego...:D był to pan Niemiec... jechał na takim fajowym 'rowerze', który wyglądał mniej więcej tak:
fot. Aćka
i poznaliśmy nowego znajomego...:D był to pan Niemiec... jechał na takim fajowym 'rowerze', który wyglądał mniej więcej tak:
fajny, nie??:P Pan przyjechał z Niemiec i od kilku lat jeździ sobie takim rowerkiem po Europie. Jak przeszedł na emeryturę to postanowił z żoną, że będą osobno jeździć na wakacje, bo ona woli poleżeć na plaży, a on - pozwiedzać. Każdy chciałby chyba mieć taką żonę, która puściłaby go samego w świat... Aćka oczywiście nie mogła sobie odmówić przejażdżki i już prawie zrobiła z panem deal na wymianę swojego roweru na jego. :)
Pan pojechał w swoją stroną, a my w swoją!:) w sumie to była ta sama strona, ale on pojechał wcześniej....:D a my go nie dogoniliśmy...
Pan pojechał w swoją stroną, a my w swoją!:) w sumie to była ta sama strona, ale on pojechał wcześniej....:D a my go nie dogoniliśmy...
fot. Aćka
Po trudnej drodze dojechaliśmy do celu dnia dzisiejszego - Wolin jest nasz!! Śpimy w szkole, która w czasie wakacji pełni rolę schroniska młodzieżowego. Warunki ok i cena tez spoko - 10zł od osoby.
Asiorek
Aćka i mała Basia
Aćka - już wiemy, dlaczego następnego dnia padało:P
Tego dnia z powodu nieziemskich upałów, każdy z nas wypił ok 7l płynów, a jak przyjechaliśmy do Wolina i chcieliśmy uzupełnić braki to okazało się, że w Biedronce zastaliśmy tylko puste palety po wodach, ewentualnie kilka małych butelek wód smakowych - co nam nie bardzo odpowiadało.
cała ekipa:)
Na zakończenie zjedliśmy pyszną potrawę małej Basi (: popijając pomaturalnym winkiem Arka:) no i poszliśmy spać z postanowieniem, żeby następnego dnia wstać wcześniej i uniknąć upałów i z nadzieją, że jutro będzie troszkę łatwiej...
PODSUMOWANIE:
przejechane - 80km
nocleg - 10zł od osoby
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz