Piątego dnia dopadło nas potworne lenistwo... :) Na wieczór zaplanowaliśmy sobie nocleg na sianie w la Peulaz. Sami do końca nie wiedzieliśmy co zrobić z resztą dnia, ale w sumie nic nam się nie chciało.:P
Pozwoliliśmy sobie pospać trochę dłużej niż zwykle i dzień rozpoczęliśmy śniadaniem na podwórku:)
żeby nie marnować czasu w Szwajcarii i pięknej pogody, po południu wybraliśmy się na przełęcz Grand St. Bernard 2438m n.p.m. Dużo ładniej niż ostatnio oraz więcej czasu, dlatego pochodziliśmy troszkę po okolicy. Fotki jak zwykle piękne:)
Doszliśmy wszyscy to pewnego miejsca z platformą widokową, alej niestety były łańcuch i drabinki, więc z powodu mojej kontuzji razem z Talą zaczęłyśmy wracać, zaś Aga, Piotrek i Bazyl poszli dalej, gdzie podobno piękne widoki i nawet było widać la Peulaz:)
Doszliśmy wszyscy to pewnego miejsca z platformą widokową, alej niestety były łańcuch i drabinki, więc z powodu mojej kontuzji razem z Talą zaczęłyśmy wracać, zaś Aga, Piotrek i Bazyl poszli dalej, gdzie podobno piękne widoki i nawet było widać la Peulaz:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz